Grendel, okrutny potwór, siał spustoszenie wśród wojów wiekowego jarla, wodza Wikingów. Wybawieniem miał być dzielny Beowulf, który przybył na dwór drakkarem na czele zastępu wojów.
– Dzielny Beowulfie – ozwał się leciwy król. – Wszak miałeś przywieść piętnastu dzielnych wojów.
– O wielki Jarlu, toż stoją przed twym obliczem. Jeden, dwa, piętnaście – popisał się znajomością matematyki Beowulf, wskazując palcem trzech uzbrojonych po zęby obwiesi za swoimi plecami.
Ulice słowiańskiej osady Wolin, wyłożone drewnianymi deskami wiodły pomiędzy niskimi chatami o strzechach zwieszających się nisko nad ziemią. Do wnętrza domów prowadziły niskie drzwi, a maleńkie okienka, obciągnięte rybimi pęcherzami tylko nieznacznie rozpraszały mrok. Skromne wyposażenie składało się z drewnianego stołu z ławą, paleniska i łóżka schowanego za płócienną zasłoną. Niemiłosierny upał wyciskał siódme poty i niósł drażniący zapach dymu z ognisk, nad którymi pieczono na blasze podpłomyki, albo kowale wykuwali cudeńka z metalu. Otaczali nas postawni mężczyźni w szarawarach i płóciennych koszulach. Mieli brody zaplecione w warkocze z nanizanymi srebrnymi koralikami. Czasem błysnęła w słońcu rękojeść miecza, wiszącego u pasa. Kobiety w lnianych sukniach, spiętych wymyślnymi broszami i obwieszone kosztownościami, nosiły wodę w glinianych dzbanach, przędły, plotły i szyły kościanymi i metalowymi igłami. Czuliśmy się nie na miejscu w naszych rejsowych koszulkach i trampkach. Chociaż miraż dawnych czasów rozwiewał się od czasu do czasu, kiedy wikiński, lub słowiański woj wyciągał ze skórzanej sakwy smartfona.
Niezwykła lekcja historii, której można dotknąć, posmakować i powąchać. Widzieliśmy muzyków grających na tradycyjnych instrumentach sprzed tysiąca lat i barda z trupą teatralną, wystawiających opowieść o Beowulfie. Dzielny wojownik gołymi rękami powalił okrutnego Grendela, zyskując dozgonną wdzięczność jarla i jego dworu, dopóki nie okazało się, że swym czynem nie obudził matki potwora, jeszcze straszliwszej. Z kobietą (w dodatku z takim fatalnym makijażem) nikt nie chciał walczyć, bo zginąć z ręki niewiasty było hańbą przekreślającą szansę na życie wieczne w Walhalli. Beowulf jedna wyszedł zwycięsko z tej walki, choć była zacięta i szala zwycięstwa przechylała się raz na jedną, raz na druga stronę. Sukces uczczono zwyczajowym bankietem, po którym trudno było się doliczyć własnych członków i beczek w piwniczce. Skrzaty i zuchy oglądały inscenizacje z zapartym tchem, nie pisnąwszy nawet słówka. Po wszystkim oznajmiły, że to była najstraszniejsza i najsuperowsza bajka na świecie.
Obejrzeliśmy wszystkie stragany z wyrobami „z epoki”, średniowieczny plac zabaw dla dzieci, gdzie można było poznać zabawy z tamtych czasów. Była inscenizacja średniowiecznego ślubu, jak również potyczki, w której brało udział pięciuset pięćdziesięciu wojów z dwudziestu pięciu krajów. Drakkary krążyły po rzece Dziwnie, zabierając turystów na przejażdżkę. Tysiąc lat temu taka „wycieczka” odbyłaby się w niewolniczych kajdanach i zakończyłaby się na arabskim targu niewolników. Zwyczajowa cena za niewolnicę wynosiła trzysta osiemdziesiąt pięć gramów srebra, a za niewolnika – czterysta pięć gramów.
Przeszliśmy przez most nad Dziwną z powrotem do naszych czasów, ubraliśmy mundury i pomaszerowaliśmy do kościoła na mszę. Pokrzepieni duchowo zrobiliśmy remanent na jachtach. Wyjęliśmy zaopatrzenie i bagaże na brzeg, wyczyściliśmy wszystkie zakamarki i ułożyliśmy prowiant z powrotem w bakistach.
Jutro wyruszamy na poszukiwanie skarbu, zaznaczonego na mapie, którą wyłowiliśmy wczoraj.
Autor: Magda Wilk
Konkurs na zdjęcie wygrywa Kuba M.
Kurs Pierwszej Pomocy
W dniach 8-9 października, kilkoro wędrowników zjechało się z różnych końców Irlandii aby spotkać się na bazie w Piercestown w celach ukończenia kursu z pierwszej