04/08/2016 Trzebież – Wolin
Woda nie toleruje brawury i bezmyślności, bez względu na to, czy bawimy się na plaży, czy uprawiamy sporty wodne. Z kłopotów na morzu wybawić może SAR – ratownicza łódź. Mieliśmy okazję obejrzeć taką z bliska, a nawet wejść na pokład.
Dwaj sympatyczni panowie ze stacji ratowniczej SAR (Search And Rescue) w Trzebieży, oprowadzili nas po statku i opowiedzieli o swojej pracy. Przed wypłynięciem w dalszą drogę, odwiedziliśmy przystań Centralnego Ośrodka Żeglarskiego, kolebki niezliczonej rzeszy sterników morskich i kapitanów. Ośrodek popada w ruinę, bezpański, porzucony na pastwę kaprysów pogody i ludzkiej chciwości. Wspaniałe, dzielne okręty, szczycące się wspaniałą przeszłością, rdzewieją z tęsknoty za słoną wodą.
Wyszliśmy z portu i obraliśmy kurs na Nowe Warpno. Wiatr coraz silniej dmuchał z północy, furkocząc napiętym żaglem. Fale rozbijały się o dziób i wchodziły do kokpitu, mocząc nam plecy. Łódź przechyliła się znacznie, chociaż postawiliśmy tylko foka, przedni żagiel. Załoga pozieleniała na twarzach. Postanowiliśmy odbić w prawo i popłynąć do Wolina. Jacht obrócił się bokiem do wiatru, wypuszczony luźniej żagiel wypełnił się i zrobiło się spokojniej. Ola, załogantka Million Dollar Baby, zyskała honorowy tytuł prezesa, czyli jako pierwsza uległa chorobie morskiej.
W Wolinie zjedliśmy późny obiad, a potem odbył się kurs manewrowy na silniku. Wieczorem druh Olek ponownie próbował przybliżyć kursantom teorię żeglowania. Pięć par oczu wpatrywało się w wykładowcę i czytało z ruchu warg, próbując pojąć zaklęcia czarnej magii, wprawiającej jachty w ruch. Wreszcie nadszedł czas przytulić głowę do poduszki i wypocząć przed jutrzejszym dniem.
Magda Wilk
Kurs Pierwszej Pomocy
W dniach 8-9 października, kilkoro wędrowników zjechało się z różnych końców Irlandii aby spotkać się na bazie w Piercestown w celach ukończenia kursu z pierwszej