Białe żagle wisiały smętnie w nieruchomym powietrzu. Jachty kiwały się na drobnych falach, ciągniętych przez rzeczne statki wycieczkowe. Słońce paliło plecy i ramiona, choć na wodzie upał mniej dawał się we znaki, niż na lądzie. Płynęliśmy przez seledynową breję kwitnących glonów, a w gardle było coraz bardziej sucho. W skutek pomyłki wszystkie napoje załadowano na „Szpona”.
Pokonaliśmy zdradliwe wody rzeki Dziwnej, usianej mieliznami, wspomagając się silnikami. Wypłynęliśmy na głębię wód Zalewu Szczecińskiego i połączyliśmy jachty w tratwę. Im nas więcej, tym weselej. Kolejne dwie osoby usiłowały zdobyć sprawność „Milczka”. Jak dotąd, nikomu się to nie udało i dzisiaj również próba się nie powiodła. Jest zbyt wesoło, żeby wytrwać w milczeniu.
Na środku zalewu urządziliśmy kąpielisko. Nasza tratwa stanęła w dryfie, opuściliśmy drabinki i wyrzuciliśmy długie liny, których można było się uczepić, jeśli poczuło się zmęczenie. Po kąpieli zjedliśmy arbuzy i podzieliliśmy napoje. Powiał wiatr, ale z niewłaściwej strony. Dzisiejsza żegluga odbyła się na sinikach.
Zacumowaliśmy w niewielkiej marinie w Wapnicy. Zuchy spostrzegły, że miejsce bardzo przypomina to z mapy Wikingów, znalezionej w butelce. Razem z harcerzami wybrali się na poszukiwanie ukrytego skarbu. Na plaży ukryty był kuferek, wypełniony dukatami z czekolady, ale również prawdziwymi monetami z brązu i kościanymi amuletami.
Jutro ruszamy w powrotną drogę. Zatrzymamy się w Trzebieży, żeby uzupełnić paliwo, a potem pożeglujemy do Stepnicy.
Autor: Magda Wilk
Dzisiejszy konkurs wygrywa Adam Kuta
Kurs Pierwszej Pomocy
W dniach 8-9 października, kilkoro wędrowników zjechało się z różnych końców Irlandii aby spotkać się na bazie w Piercestown w celach ukończenia kursu z pierwszej